czwartek, 24 marca 2016

ZKNA #2 - Cycki, super moce i gadające świnie - czyli "Nanatsu no taizai"!

Hej, oto jestem, ja, czyli Anelim. Ta recenzja będzie dość wyjątkowa, gdyż... Caxi postanowiła się...wtrącać. Nie chciała brać w niej czynnego udziału, a jedynie wklejać tu i tam, zdawkowe opinie (a przynajmniej ja to tak zrozumiałam). No cóż, jestem ciekawa co z tego wyjdzie.

UWAGA!!! Post zawiera teksty oraz obrazy nieodpowiednie do lat 13 i promuje rzecz równie nieodpowiednią, a także uzależniającą. Jeśli jesteś dzieckiem, cierpisz na nadwrażliwość, niewiedzę (tę taką niewinną) lub brak dystansu do świata zrezygnuj z dalszego czytania.
Chociaż pewnie będziesz żałować.




Tytuł: Siedem Grzechów Głównych
Alternatywne tytuły: Nanatsu no taizai, The Seven Deadly Sins
Gatunek: akcja, fantasy, komedia,
Typ widowni: Shounen
Wiek widowni: 13+
Rok produkcji: 2014

Opis: "Siedem Grzechów Głównych" - tym mianem określa się rycerzy o wielkiej mocy, którzy 10 lat temu sprzeciwili się królowi i zorganizowali zamach stanu, zabijając Wielkiego Świętego Rycerza. Od tego czasu poszukuje się ich w całej Britanii, jako największych złoczyńców królestwa.
Pewnego dnia do karczmy wesołego blodyna o dziecięcym wyglądzie przybywa tajemniczy gość. Zarówno on, jak i karczmarz ujawniają niesamowite informacje - oboje są całkiem innymi ludźmi niż ci, za których się ich uważa.
Czy Siedem Grzechów Głównych to faktycznie zbrodniarze? Co kryje z pozoru dobroduszny i szlachetny klan Świętych Rycerzy? Jak potoczą się losy całej Britanii?

Staram się nie spoilować, gdy Caxi oglądała, mówiłam jej za dużo i była na mnie zła - dlatego nie ujawniam niczego spoza pierwszego odcinka. Mam nadzieję, że opis na tym nie ucierpiał. Zresztą pewne spojlery znajdziecie na stronach gdzie można oglądać anime. Bez obaw - nic nie stracicie. Właściwie radziłabym poczytać ich trochę i pominąć pierwsze trzy odcinki. Dlaczego? Zaraz się przekonacie.

Moja opinia: Nanatsu no taizai jest jednym z rzadkich, nietypowych dzieł, w których fabuła drastycznie rozwija się i poprawia z każdym odcinkiem (rodziałem). Ba! Pierwsze trzy/cztery odcinki - według mnie  - są wprost beznadziejne. Głupie żarty, masa echii, główni bohaterowie do dupy... (Caxi: A Hawk?!! Hawk jest boski i do głównych bohaterów należy...

"Ta twarz, ten strój...i ta sprężystość. Kobieta."
Nie cierpię echii -,-

Sama nie wiem, jakim cudem oglądałam to dalej, zamiast wyłączyć. Chyba mi się naprawdę nudziło. Ale to dobrze.
Bo potem Nanatsu nabiera rozpędu i staje się...genialne! Pojawiają się ciekawe, świetnie zakreowane postaci, skomplikowane wątki, melodyjne soundtracki (drugi opening jest śliczny!). Nawet główni bohaterowie przestali mnie wkurzać (może dlatego, że było ich mniej XD). Meliodasa to i pod koniec nieco polubiłam!

"Cierpienie i rozkosz razem przychodzą lecz nikt nie wie dlaczego."

Jednak o wiele lepsze są wątki poboczne. Choćby historia Bana... No błagam, to jest lepsza opowieść miłosna i psychologiczna, niż niektóre klasyki, i - posłużę się pewnym komentarzem z animezone - "srał pies na Titanica". Sam Ban, jako postać... Agh! Cudowne!
Zanim jednak przejdę do oceny bohaterów, muszę zwrócić uwagę na jeszcze dwie istotne rzeczy.
Po pierwsze. Jak pisałam, początek jest gówniany, potem się rozkręca, fabuła nabiera smaku, następnie zaś... Koniec jest spalony. Niestety. Naciągany, przesłodzony, taki posrany happy-end. Wszyscy sie nawalają, niby przegrywają i prawie umierają, ale potem magicznie regenerują i.... No, nie chcę spoilować, ale mi się to zdecydowanie nie podobało. Wiem, że tak właśnie wygląda większość shounenów, jednakże do mnie to nie trafia. Uważam, że więcej postaci powinno umrzeć. Wiem, jestem okrutna i gdyby tak było, znowu miałabym " deprechę", wrzeszczałabym itd, ale w sumie...o to mi chodzi. Ja nie chcę mieć naciąganego, milutkiego happy endu. Wolę jak coś mnie porusza.
(Caxi: mnie koniec nie zaskoczył, bo Anelim spoilowała, ale zgrabnie to zrobili, żeby wprowadzić drugi sezon. Bo takowy będzie i już czekam XD Dla mnie minusem końca jest jedynie monotonność, którą urozmaicają teksty Bana i Gowthera).
Po drugie...

Kreska: Można powiedzieć, że przypomina nieco tę z Dragon Balla. Jest może trochę delikatniejsza, normalniejsza. Ale do ładnych, cieszących oko kresek z tych popularnych (Tokyo Ghoul, Death Note, SAO itp) jej daleko. Jest jaskrawa, wyolbrzymiona, Meliodas i King wyglądają jak dzieci, a w jakochikolwiek bohaterkach płci żeńskiej (z wyjątkiem Elaine) liczą się najmocniej cycki i tyłek, zaś ubiór pozostaje dość...skąpy. (C: A na ładną, prostą sukienkę Margaret z jedynie za mocnym dekoltem to już się uwagi nie zwraca) Tym bardziej w średnowieczno-fantastycznym klimaciku to się wydaje nie na miejscu. Ale cóż...niech anime rządzi się swoimi prawami. Ja osobiście uważam, że kreska jest kiepska, ale nie skreślam z jej powodu żadnej serii, więc mało mi przeszkadzała podczas oglądania. Jeśli dla was to kluczowa sprawa....musicie się zastanowić zanim obejrzycie Nanatsu. Chyba, że właśnie taką animację lubicie.


Za to za wielki plus uznaję pomysł i symbolikę tych tytułowych Siedmiu Grzechów Głównych. Większość naprawdę dobrze odpowiada charakterowi rycerzy, no i dzięki Nanatsu no taizai w końcu się wszystkich nauczyłam :P
C: A ja nadal nie ogarniam co ma Merlin związanego z obżarstwem...

Nie byłabym też sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na super moce, niesamowite walki i (wspomniany już) średniowieczny klimacik. Kocham to wszystko! Kocham fantasy!❤

Bohaterowie:

Meliodas 
- wygląda jak dziecko, zachowuje się niczym jakiś szurnięty nastolatek, a moce ma na poziomie któregoś z bogów. Taa. Oto dowódca Siedmiu Grzechów Głównych. Wkurzał mnie przez większość odcinków i polubiłam go właściwie dopiero pod koniec, a i tak nie była to wielka sympatia. Jedyne za co go podziwiam (oprócz tych naciąganych mocy) to taki wewnętrzny, niezmącony spokój... To jest fajne.
C: Meliodas należałby do moich ulubionych postaci, gdyby nie echie. To mnie najbardziej razi i ogólnie uważam, że zniszczyły one fajną postać.


- Panie Meliodasie, mogłeś zginąć!
- Ano.

Elisabeth - nienawidzę tej bohaterki, wkurza mnie, irytuje, mam ochotę ją zabić... Co dziesięć minut wpada w płaczliwo-ochowo-filozficzny stan, w którym (na nieszczęście!) dzieli się swoimi przemyśleniami apropo własnych słabości, okrucieństwa świata, chęci walki... A gdy Meliodas ją maca to zamiast zdrowo go zdzielić rumieni się i achuje z zakłopotaniem, tak że człowiek nie wie, czy jest tak tchórzliwa, że nie ma odwagi go zmusić, by przestał, czy też jej się to podoba... I to ciągłę "Meliodas Saba!" -,-
C: I jeszcze w kółko wszyscy jej powtarzają, że jest taka silna, a sama nigdy nie walczy i wszyscy ją ratują...

Ban - spokojnie można powiedzieć, że jest bohaterem, dla którego obejrzałam Nanatsu no taizai. Ba! Uwielbiałam go jeszcze zanim w ogóle zaczęłam - z amv, przez które natknęłam się na tę serię. Cóż mogę powiedzieć? Ban ma świetnie skonstruowaną historię i charakter - nie jest przerysowany, ale prawdziwy.

"Tylko on i Elaine potrafili zaakceptować takiego gówniarza o gównianej przeszłości."




Z pozostałych postaci bardzo lubię oczywiście Elaine. Darzę pewną sympatią też Kinga (jego historia z Helbramem jest mega) oraz Gilthundera.

C: A ja akurat Elaine nie lubię, bo mnie irytuje, ale uważam, że historia Bana jest fantastyczna, ale przegrywa z moim ulubionym romansem, którego postaram się nie spoilować.
 I w tym punkcie się rozpiszę, bo Anelim nie opisała innych fajnych postaci, które na to zasługują. Od razu ostrzegam, że pojawią się tu spoilery. I masa obrazków.

Gowther - grzech pożądania. Ma okularki, malinowe włosy i cudowne moce parapsychiczne. Jego umiejętności są super, bo zamiast oglądać setną walkę wręcz, mamy pokaz słabości innych i zmor przeszłości *-* Uwielbiam takie zdolności. Do tego Gowther lubi czytać i jest wiecznie zdziwiony ludźmi. A jego teksty... boskie!

Hawk - gadająca świnia! Dzięki niemu zaczęłam oglądać to anime (pierwsze w życiu) i jest ciekawy, ale ma jeden minus. Wielbi Elisabeth.

Margaret - starsza siostra Elisabeth. Co prawda miała raczej znikomą rolę, ale zdążyłam ją polubić. Ma piękną sukienkę jak na to anime, a jej romans uważam za jeden z najlepszych wątków. Mogliby usunąć echie, a poświęcić Margaret więcej czasu.

Tylko dekolt zbyt głęboki...

Gilthuner - najpierw go nie lubiłam i śmiałam się z jego różowych włosów, ale z każdym odcinkiem wydawał mi się coraz fajniejszy, a potem, gdy poznałam jego motywy... Historia tej postaci jest intrygująca i przynajmniej zaskakująca. Do końca nie byłam go pewna.
Gil jeszcze jako psychol <3


Jednym słowem: Nanatsu no taizai jest bardzo specyficznym anime - ma beznadziejne początek i koniec, ale główna fabuła jest świetna. Główni bohaterowie zazwyczaj irytują, za to drugoplanowi oraz poboczni wzbudzają wielką sympatię. Polecam tę serię szczególnie miłośnikom średniowieczno-fantastycznego klimaciku i epickich walk (takim jak ja^^)
Polecam to anime ze względu na historie Gilthundera oraz Bana. Oraz oczywiście to gratka dla fanów gadających świń^^

Moja ocena: 6,5/10
Ocena Caxi: 7,67/10

2 komentarze:

  1. Początkowo był to blog o książkach. W sumie mangi i LN(light novel) to również formy książek, no ale... Nawet fajnie, że wstawiacie czasem recenzje anime, ale też nie podoba mi się, że tak odbiegacie od początkowego celu bloga.
    No nic. Co do Nanatsu no Taizai - nie jest to anime, które każdy otaku powinien obejrzeć, ale godne polecenia. Tyle ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog od początku miał dotyczyć różnych form artystycznych. Co prawda najwięcej jest książek, a pierwsza nazwa była "Czytam, więc jestem", ale dlatego ją zmieniłyśmy. A moją manią anime musiałam się po prostu gdzieś podzielić. Niestety nie spotkało się to z pozytywnym przyjęciem - to nauczka dla mnie, by tak nie robić.

      Ale bardzo dziękuję za te słowa, tak miło, gdy ktoś się postara i napisze kobstruktywny komentarz (nawet z hejtem, ale uzasadnionym), a nie tylko wstawia fałszywe " super notka" z linkiem własnego bloga. Postaram(y) się zastosować do Twoich rad.

      Usuń