sobota, 12 grudnia 2015

Anelim ma depresję - czyli Tea Book Tag

No jasne, że nic takiego nie pojawia się naszym blogu. Jednakże dzisiaj ja, tj. Anelim:
A) jestem załamana (jak mówi tytuł),
B) udowodniłam, jaka ze mnie miernota,
C) dotknęła mnie jakoś bardziej niemal zerowa aktywność na blogu (pozdrawiam i dziękuję gorąco stałej czytelniczce - Julii West),
D) postanowiłam mieć (CENZURA) na wszystko i napisać luźne, przyjemne pierdoły dla samego ich pisania...

A więc macie:




1. Czarna herbata - ulubiony klasyk.

Są dwa; jeszcze z lat podstawówki (tak, wiem jak to brzmi; małe dziecko czytające klasyki...)
Przede wszystkim "Winnetou" - niesamowita i poruszająca powieść Karola Maya, która opowiada o wspaniałej przyjaźni między młodym wodzem Apaczów, a westmanem o przezwisku "Old Shatterhand". Mimo paru niedociągnięć, które mogą zauważyć starsi, bardziej obyci czytelnicy (May w końcu nigdy w Ameryce nie był :-P) książka jest cudowna!
No i "Robinson Cruzoe" - opowieść o rozbitku, który przeżył długi czas całkiem sam na bezludnej wyspie. Również jest nieco wyidealizowana, ale... To książka, którą przeczytałam najwięcej razy (ok. 10) ;). Potrafiła, nawet zacząć ją rano, skończyć w południe i przeczytać drugi raz do wieczora!

2. Zielona herbata - książka, przy której można zasnąć.

Eee... Jakiś podręcznik? Kiedyś zamknęłam oczy i leżałam tak, ucząc się chemii, ale teraz... (widzę te wielkie oczy) polubiłam ten przedmiot :-D. Więc może niemiecki.... Ale serio to należę do osób, które przy książkach nie usypiają. Nawet lektury, na które wszyscy narzekają (również sławne powieści Sienkiewicza) nie spotkała z mojej strony jeszcze taka obraza. Ja ogólnie mam często problemy ze snem. Naprawdę nie wiem jaka to musiałaby być książka, żebym przy niej usnęła...
3. Czerwona herbata - książka, w której bohaterowie ciągle się przemieszczają.

Właściwie to dotyczy bardzo wielu książek, które przeczytałam. "Hobbit", "Wiedźmin", "Spirit Animals"...

4. Herbata oolong - książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.

"Pozaświatowcy" Brandona Mulla. Jest to, według mnie, najbardziej wartościowa seria tego autora. Podobała mi się o wiele bardziej od np.: "Baśnioboru" (nie to żeby był zły...), a niewiele się o niej mówi i jest niezbyt znana. Szkoda, bo trzecia część jest naprawdę epicka!

5. Biała herbata - książka, która jest niezasłużenie popularna.

"Niezgodna". Zdecydowanie. Wiem, że fani tej trylogii właśnie się krzywią, ale... Nie jest to wielkie dzieło, historia nie jakaś niepowtarzalna, bohaterowie to już...(jak myślę o Tris, szlag mnie bierze). A sensacja z tego wielka, jeden z najpopularniejszych fandomów. Przeczytałam to zresztą właśnie pod presją tego wszystkiego. I się zawiodłam. Już ekranizacje były lepsze... ;-;

6. Herbata yerba mate- książka, przy której trzeba przebrnąć przez pierwsze rozdziały, by akcja się rozkręciła.

Jest tak z większością części cyklu "Blask Corredo", a także wspomnianych już "Pozaświatowców". Pierwsze rozdziały są miejscami tak nudne, że myślałam nad rzuceniem lektury. Za to potem od książki ciężko się oderwać, szczególnie jeśli chodzi o ten drugi przypadek ;).

7. Herbata ziołowa- książka, którą pamiętasz ze swojego dzieciństwa.

Takich książek jest masa! Ale jakoś od razu pomyślałam o " Tajemniczym
 Ogrodzie". Nie wiem czemu.

8. Herbata owocowa- ulubiona lekka książka.

W tej chwili "Michael Vey: Więzień Celi 25". Dlaczego w tej chwili? Mało czytam takich naprawdę "lekkich" książek (nawet ta chyba tylko trochę taka jest...) i szybko o nich zapominam. Tzn. pamiętam, że coś takiego czytałam, pamiętam główne wątki... Ale jakichś odczuć czy czegoś w tym stylu nie, po prostu pochłaniam je szybko dla odpoczynku i koniec przygody. Dlatego nie mam takiej "ulubionej lekkiej" książki.

9. Iced tea- książka, która zmroziła ci krew w żyłach.

Nie czytałam horrorów. Zamierzam to zmienić oczywiście, ale na razie nic mnie tak nie przeraziło. Ewentualnie "Tokyo Ghoul", ale to czytałam po obejrzeniu anime i ten strach był tylko momentami. Nie zapomnę dreszczy jakie mnie przechodziły, gdy Rize opowiedziała swój ukochany cytat z horroru, a potem powaliła Kanekiego i z uśmiechem, słodko zapytała: "Och, widziałeś kiedyś pazurek ghula? Nie? Pozwolisz, że pogmeram ci nim nieco po brzuszku?"

10. Rozlana herbata, czyli kogo tagujesz.

Wszystkich, którzy czują się tak beznadziejnie jak ja i odczuwają potrzebę, by się tym podzielić za pomocą takiej zabawy.

*

~Anelim




5 komentarzy:

  1. Oooo! Dziękuję! Jakoś mi się cieplej na sercu zrobiło. Co jest! Wszyscy proszę komentujcie! Przez was nasza Anelim ma depresję! 😉 Dołączajcie się w dyskusję. Moim zdaniem to sama przyjemność. A Anelim sprawi to tyle radości 😊
    No i dobrze, że napisałaś cenzurę. Trzeba się jakoś odprężyć, nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, mi też potrzeba tego TAGU... Pozdrawiam, Atari Avangarda
    http://atari-avangarda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Well, pomijając fakt twoich huśtawek nastrojów to... to jest fajna rzecz ten Tea-coś-tam. Wreszcie coś pozytywnego wynikającego z załamania. XD o ile coś takiego może być... I wiesz co? Według mnie, jeśli ktoś nie docenia twojego pisania to znaczy, że nie potrafi dostrzec wartościowych rzeczy. Może i się nie znam, bo na pewno się nie znam, ale piszesz ładnie i śmiało mogę powiedzieć ,,perły przed wieprze".

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc ten. Komentuję! Mam nadzieję, że wpis pojawi się nie długo!
    Czekam z niecierpliwością
    Ticci

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Waszego bloga trafiłam przez przypadek i utknęłam tu na dobre. Naprawdę ciekawe opowiadania.
    Co do tego posta, to wielokrotnie podzielałam zdanie Anelim. Też kocham Winnetou (na co niektórzy reagują pełnym politowania uśmiechem), też nie mogłam się oderwać od "Pozaświatowców" i naprawdę dziwię się, czemu ta seria nie zyskała takiej popularności jak chociażby "Baśniobór".
    Dla mnie trylogia "Niezgodna" wciąż jest zagadką: bardzo odkrywcza i wybitna nie jest, miejscami bywa wręcz nudna (zwłaszcza "Zbuntowana" -nie mogłam się przez nią przebić), a jednak...
    Podoba mi się Wasz blog i postaram się komentować częściej, żeby Anelim nie miała depresji :).
    Powodzenia i dużych pokładów Weny,
    Living In Ithilien

    OdpowiedzUsuń