To takie krótkie opowiadanie na początek. Ma charakter fragmentu powieści, ale do żadnej nie należy. Nie wiem czy taki typ istnieje, jak nie, cóż, sama go wymyśliłam. Ale nie przedłużając...
*
„On powróci”
Biegła wąskim korytarzem. Czas naglił. Jeśli
nie zdąży przed zamknięciem wrót, nie uda jej się zdobyć
klucza, plan nie wypali, a ujawnienie wrogom, że żyje, zda się na
nic. Viang'hanie nie powinni o tym wiedzieć. A jeśli już wiedzieli
trzeba było odebrać im ich najsilniejsze narzędzie. Klucz.
Wpadła do okrągłego pomieszczenia,
przesiąkniętego słodkim, dziwnym zapachem. Wysiliła umysł i ze
zdziwieniem dostrzegła brak magicznych zabezpieczeń. Powinno się
tutaj od nich roić! Powoli i ostrożnie podeszła do ozdobnej,
szklanej gabloty, stojącej pośrodku komnaty. Zamarła. Klucza tam
nie było.
- Tego szukasz, Ślicznotko?
Obróciła się szybko, wyszarpując nóż zza pasa,
gotowa do rzutu. I zawahała się. Bo w drzwiach stał chłopak o
długich, ciemnych włosach, szpiczastych uszach i nieprzeniknionych
oczach. W dłoni ściskał łańcuszek, na którym podrygiwał klucz.
Uśmiechał się. Pięknie się uśmiechał. Przed oczami dziewczyny
zadrgały wspomnienia.
- Znowu ty. - warknęła.
- Mógłbym powiedzieć to samo. - wyszczerzył
zęby. - Powinnaś nie żyć.
- Niełatwo mnie zabić.
- Wiem. - przez jego twarz przemknął cień, a ton
głosu zmienił mu się nagle. - Myślałem wtedy, że to koniec.
Widziałem jak pochłaniają cię płomienie, jak bezpowrotnie
toniesz w odmętach lawy... - spojrzał na nią, przekrzywiając
nieco głowę. - Jak mogłaś mi to zrobić?
Uśmiechnęła się. Z jakiegoś niewytłumaczalnego
powodu sprawiało jej radość, że się martwił. Że mu zależało.
Był wrogiem, ale Maeliane pragnęła jego uwagi, jak niczyjej innej.
- Mi też nie było łatwo. - mruknęła z
przekąsem.
Elf zamyślił się.
- Bolało. - westchnął. - Ale teraz widzę, że martwiłem się
niepotrzebnie. - zamilkł na chwilę. Maeliane była świadoma
uciekającego czasu, wręcz czuła jak przecieka jej przez palce.
Wysyłała coraz silniejsze telepatyczne impulsy, ale bez skutku.
Chłopak mówił dalej. - Wiesz, wtedy coś do mnie dotarło. - ton
jego głosu zmienił się. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że
rozchyla usta w zdumieniu i niemo błaga, by nie wypowiadał tych
słów. Słów prośby, którą będzie musiała odrzucić.
Przewidziała to i była przygotowana na stłumieniu uczuć i
skupieniu się na misji. Ale to bolało. Mimo wszystko. Bo usłyszała
słowa, które rwały jej serce. - Skończmy tę walkę, Maeliane.
Przecież tu nie chodzi o nas. Dwa rody i tak będą walczyć w swej
bezsensownej grze. A my jesteśmy pionkami. Bardzo silnymi, ale tylko
pionkami.
- Nivren, błagam, przestań...
- Nie! Nie przerywaj mi! - zacisnął klucz w
garści i spojrzał na nią z wściekłością. Mięśnie napięły
mu się. Był taki słodki, gdy się gniewał. - Będę mówił, a ty
masz mnie słuchać! Otwórz oczy! Moglibyśmy uciec. Moglibyśmy...
być razem.
- Mylisz się. - wypowiadała sucho słowa, a każde
coraz bardziej raniło jej serce. Telepatyczne wezwania wreszcie
spotkały się z odpowiedzią. - Stąd nie ma ucieczki. A my nigdy
nie będziemy mogli być razem.
- Ja cię kocham, dziewczyno!
Gryf wyskoczył z korytarza, rzucił się na
chłopaka. Maeliane wysłała mu konkretne nici umysłowe, żeby
nakierować go na klucz. Elf wyciągnął błyskawicznie miecz i
zaczął walczyć. O ułamek sekundy za późno. Był doskonałym
wojownikiem, ale dziewczyna zbyt odwróciła jego uwagę, a gryf
podkradł się tak niepostrzeżenie, że całkiem go zaskoczył.
Klucz wyleciał z ręki chłopaka. Maeliane skoczyła i chwyciła
łańcuszek. Nivren usiłował go jej odebrać, lecz gryf przyszpilił
go do ziemi.
- Rifa, zbieramy się stąd! - krzyknęła
dziewczyna, a gryf posłusznie skoczył ku niej, odbierając wpierw
chłopakowi broń. Maeliane podeszła do elfa. Wściekły i
rozdrażniony chłopak przysuwał się do ściany. Podniosła nóż.
W jego oczach niedowierzanie mieszało się ze złością, nutą
strachu i rosnącą, niezdrową ciekawością. Dziewczyna zagryzła
wargę, zacisnęła palce na rękojeści. Nie, nie da rady. Znowu.
Nóż wypadł z jej ręki, brzęknął o podłogę. Odwróciła się
i wskoczyła na gryfa, słysząc za sobą szyderczy, lecz nadal
piękny i srebrzysty śmiech elfa.
- Nie dasz rady, co? Wciąż udajesz, że nic nas
nie łączy, a jednak nie potrafisz mnie zabić.
Gryf się wznosił, gdy mówiła cicho:
- Nie. To przez to coś, tutaj. - klepała dłonią
w serce.
Był elfem, usłyszał. Uśmiechnął się. Nie
zaprzeczała; ten uśmiech był piękny, urzekał ją. Odwróciła
głowę, by o nim zapomnieć. Nic nie pomogło.
Zaklęciem rozwaliła sufit. Uciekali. Miała
klucz. Mocno ściskała go w dłoni i z chorym, triumfalnym uśmiechem
wyobrażała sobie miny Viang'hanów, gdy zobaczą jego brak.
Nivrenowi z pewnością mocno się oberwie. To budziło w niej
mieszane uczucia. Nie wiedziała, czy cieszy się, czy żal jej elfa.
I tak liczył się tylko klucz.
Ale bała się. Bo chłopiec ją widział,
wiedział, że żyje. A ona wiedziała, że on powróci.
*
~Anelim
Kocham!
OdpowiedzUsuńGenialne, cudowne, yyy, genialne!
Ticci powtarzasz się.
Zamknij się Time!
Pisz to dalej błagam zrób z tego opowiedanie, ja tego pragnę!!
Ticci i Time Sweet ś
Ślą pozdrowionka!
Pięknie dziękuję, co prawda miało to być samodzielne opowiadanie bez dalszego ciągu, ale skoro tak ci się podoba... Bardzo mi miło, że jeszcze nie zaczęłyśmy na serio promować bloga, a już kogoś zainteresował :-).
UsuńTak, czy owak już niedługo następne opowiadania, oraz pierwsze recki ;-)
~Anelim
To super, już nie możemy się doczekać!
UsuńTicci, Time i Sweet
Mówiłam, że wpadnę? :D
OdpowiedzUsuńOd strony fabularnej jest naprawdę dobre. Lubię takie niezależne historie, które nie mają początku ani końca. Wtedy czytelnik musi się na nich skupić, a po zaznajomieniu się z nimi, rozmyśla jeszcze, jak mogłoby dalej potoczyć się to i to.
Zwracaj tylko uwagę na powtórzenia, najlepiej czytać sobie zawsze trzy sąsiadujące ze sobą zdania, wtedy nic Ci nie umknie. A druga rzecz to interpunkcja przy dialogach. Kropkę na końcu zdania mówionego przez bohatera stawia się wtedy, gdy po myślniku nie odniesiemy się do jego wypowiedzi. Np. - Witaj. - Wszedł, zamykając za sobą drzwi.
Mam nadzieję, ze nie potraktujesz tego jak moje mądrzenie, ale przyjazną wskazówkę. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. :)
Coś ty, jestem wdzięczna za wytykanie błędów dzięki temu mogę je poprawiać ;-).
UsuńNo i bardzo dziękuję że wpadłaś i chciało ci się czytać i komentować :-P.
~Elfka
Ps. Co nie zmienia faktu, że nadal jestem zła za Referina >.<