poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Opowiadanie I


To takie krótkie opowiadanie na początek. Ma charakter fragmentu powieści, ale do żadnej nie należy. Nie wiem czy taki typ istnieje, jak nie, cóż, sama go wymyśliłam. Ale nie przedłużając...


*


„On powróci”



Biegła wąskim korytarzem. Czas naglił. Jeśli nie zdąży przed zamknięciem wrót, nie uda jej się zdobyć klucza, plan nie wypali, a ujawnienie wrogom, że żyje, zda się na nic. Viang'hanie nie powinni o tym wiedzieć. A jeśli już wiedzieli trzeba było odebrać im ich najsilniejsze narzędzie. Klucz.

Wpadła do okrągłego pomieszczenia, przesiąkniętego słodkim, dziwnym zapachem. Wysiliła umysł i ze zdziwieniem dostrzegła brak magicznych zabezpieczeń. Powinno się tutaj od nich roić! Powoli i ostrożnie podeszła do ozdobnej, szklanej gabloty, stojącej pośrodku komnaty. Zamarła. Klucza tam nie było.

- Tego szukasz, Ślicznotko?

Obróciła się szybko, wyszarpując nóż zza pasa, gotowa do rzutu. I zawahała się. Bo w drzwiach stał chłopak o długich, ciemnych włosach, szpiczastych uszach i nieprzeniknionych oczach. W dłoni ściskał łańcuszek, na którym podrygiwał klucz. Uśmiechał się. Pięknie się uśmiechał. Przed oczami dziewczyny zadrgały wspomnienia.

- Znowu ty. - warknęła.

- Mógłbym powiedzieć to samo. - wyszczerzył zęby. - Powinnaś nie żyć.

- Niełatwo mnie zabić.

- Wiem. - przez jego twarz przemknął cień, a ton głosu zmienił mu się nagle. - Myślałem wtedy, że to koniec. Widziałem jak pochłaniają cię płomienie, jak bezpowrotnie toniesz w odmętach lawy... - spojrzał na nią, przekrzywiając nieco głowę. - Jak mogłaś mi to zrobić?

Uśmiechnęła się. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu sprawiało jej radość, że się martwił. Że mu zależało. Był wrogiem, ale Maeliane pragnęła jego uwagi, jak niczyjej innej.

- Mi też nie było łatwo. - mruknęła z przekąsem.

Elf zamyślił się.

- Bolało. - westchnął. - Ale teraz widzę, że martwiłem się niepotrzebnie. - zamilkł na chwilę. Maeliane była świadoma uciekającego czasu, wręcz czuła jak przecieka jej przez palce. Wysyłała coraz silniejsze telepatyczne impulsy, ale bez skutku. Chłopak mówił dalej. - Wiesz, wtedy coś do mnie dotarło. - ton jego głosu zmienił się. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że rozchyla usta w zdumieniu i niemo błaga, by nie wypowiadał tych słów. Słów prośby, którą będzie musiała odrzucić. Przewidziała to i była przygotowana na stłumieniu uczuć i skupieniu się na misji. Ale to bolało. Mimo wszystko. Bo usłyszała słowa, które rwały jej serce. - Skończmy tę walkę, Maeliane. Przecież tu nie chodzi o nas. Dwa rody i tak będą walczyć w swej bezsensownej grze. A my jesteśmy pionkami. Bardzo silnymi, ale tylko pionkami.

- Nivren, błagam, przestań...

- Nie! Nie przerywaj mi! - zacisnął klucz w garści i spojrzał na nią z wściekłością. Mięśnie napięły mu się. Był taki słodki, gdy się gniewał. - Będę mówił, a ty masz mnie słuchać! Otwórz oczy! Moglibyśmy uciec. Moglibyśmy... być razem.

- Mylisz się. - wypowiadała sucho słowa, a każde coraz bardziej raniło jej serce. Telepatyczne wezwania wreszcie spotkały się z odpowiedzią. - Stąd nie ma ucieczki. A my nigdy nie będziemy mogli być razem.

- Ja cię kocham, dziewczyno!

Gryf wyskoczył z korytarza, rzucił się na chłopaka. Maeliane wysłała mu konkretne nici umysłowe, żeby nakierować go na klucz. Elf wyciągnął błyskawicznie miecz i zaczął walczyć. O ułamek sekundy za późno. Był doskonałym wojownikiem, ale dziewczyna zbyt odwróciła jego uwagę, a gryf podkradł się tak niepostrzeżenie, że całkiem go zaskoczył. Klucz wyleciał z ręki chłopaka. Maeliane skoczyła i chwyciła łańcuszek. Nivren usiłował go jej odebrać, lecz gryf przyszpilił go do ziemi.

- Rifa, zbieramy się stąd! - krzyknęła dziewczyna, a gryf posłusznie skoczył ku niej, odbierając wpierw chłopakowi broń. Maeliane podeszła do elfa. Wściekły i rozdrażniony chłopak przysuwał się do ściany. Podniosła nóż. W jego oczach niedowierzanie mieszało się ze złością, nutą strachu i rosnącą, niezdrową ciekawością. Dziewczyna zagryzła wargę, zacisnęła palce na rękojeści. Nie, nie da rady. Znowu. Nóż wypadł z jej ręki, brzęknął o podłogę. Odwróciła się i wskoczyła na gryfa, słysząc za sobą szyderczy, lecz nadal piękny i srebrzysty śmiech elfa.

- Nie dasz rady, co? Wciąż udajesz, że nic nas nie łączy, a jednak nie potrafisz mnie zabić.

Gryf się wznosił, gdy mówiła cicho:

- Nie. To przez to coś, tutaj. - klepała dłonią w serce.

Był elfem, usłyszał. Uśmiechnął się. Nie zaprzeczała; ten uśmiech był piękny, urzekał ją. Odwróciła głowę, by o nim zapomnieć. Nic nie pomogło.

Zaklęciem rozwaliła sufit. Uciekali. Miała klucz. Mocno ściskała go w dłoni i z chorym, triumfalnym uśmiechem wyobrażała sobie miny Viang'hanów, gdy zobaczą jego brak. Nivrenowi z pewnością mocno się oberwie. To budziło w niej mieszane uczucia. Nie wiedziała, czy cieszy się, czy żal jej elfa. I tak liczył się tylko klucz.

Ale bała się. Bo chłopiec ją widział, wiedział, że żyje. A ona wiedziała, że on powróci.
*
~Anelim

5 komentarzy:

  1. Kocham!
    Genialne, cudowne, yyy, genialne!
    Ticci powtarzasz się.
    Zamknij się Time!
    Pisz to dalej błagam zrób z tego opowiedanie, ja tego pragnę!!

    Ticci i Time Sweet ś
    Ślą pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję, co prawda miało to być samodzielne opowiadanie bez dalszego ciągu, ale skoro tak ci się podoba... Bardzo mi miło, że jeszcze nie zaczęłyśmy na serio promować bloga, a już kogoś zainteresował :-).
      Tak, czy owak już niedługo następne opowiadania, oraz pierwsze recki ;-)
      ~Anelim

      Usuń
    2. To super, już nie możemy się doczekać!
      Ticci, Time i Sweet

      Usuń
  2. Mówiłam, że wpadnę? :D
    Od strony fabularnej jest naprawdę dobre. Lubię takie niezależne historie, które nie mają początku ani końca. Wtedy czytelnik musi się na nich skupić, a po zaznajomieniu się z nimi, rozmyśla jeszcze, jak mogłoby dalej potoczyć się to i to.
    Zwracaj tylko uwagę na powtórzenia, najlepiej czytać sobie zawsze trzy sąsiadujące ze sobą zdania, wtedy nic Ci nie umknie. A druga rzecz to interpunkcja przy dialogach. Kropkę na końcu zdania mówionego przez bohatera stawia się wtedy, gdy po myślniku nie odniesiemy się do jego wypowiedzi. Np. - Witaj. - Wszedł, zamykając za sobą drzwi.
    Mam nadzieję, ze nie potraktujesz tego jak moje mądrzenie, ale przyjazną wskazówkę. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ty, jestem wdzięczna za wytykanie błędów dzięki temu mogę je poprawiać ;-).
      No i bardzo dziękuję że wpadłaś i chciało ci się czytać i komentować :-P.
      ~Elfka
      Ps. Co nie zmienia faktu, że nadal jestem zła za Referina >.<

      Usuń