niedziela, 16 sierpnia 2015

Opowiadanie 2

Nie uważam tego opowiadania za nic wielkiego ani nawet, że mi dobrze wyszło. Po prostu rozpoczyna ono mój Dobijający Cykl Fantasy, z którego każdy utwór będzie się kończył źle. Opowiadania z cyklu będzie łączył oprócz tego świat przedstawiony oraz w większości wątek magii. Dobrze, nie będę już nudzić /Caxi

Zdrajcy


Serce krzyczy: Wróć!
Rozum wie lepiej, na tej planecie już
Nie opłaca się kochać..

Sylwia Grzeszczak



Wchodzi do pomieszczenia i prawie potyka się o leżące ciało. Wokół pełno jest trupów jej przyjaciół. Łzy cisną się do oczu, umysł nie chce potwierdzić tego co widzi. Obok ciał stoi On. Jak zwykle z bardzo jasnymi, krótko obciętymi lokami. Jak zwykle w pogniecionej koszuli i jeansach. Jak zwykle z rozmarzonym wyrazem twarzy i szklistoniebiskich oczu.
Furia walczy ze smutkiem. On jest winny. On jest zdrajcą.

***

Stoi przy oknie. Wokół pełno jest trupów jego byłych przyjaciół. Do pomieszczenia wchodzi Ona. Jak zwykle z lśniącymi, brązowymi włosami, pięknymi w ich misternym uczesaniu. Jak zwykle w szarej, obcisłej bluzce i jeansach. Jak zwykle z trzeźwym spojrzeniem szarozielonych oczu.
Tęsknota walczy z furią. Ona jest przeciwko niemu. Ona jest zdrajczynią.

***

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego...? - dziewczyna obchodzi ciała, mówi cicho.
- Nie wiem... - jąka się, walczy ze sobą w duszy. Ucieka tymi swoimi rozmarzonymi oczami przed jej wzrokiem.
- Jak to nie wiesz? Zdradziłeś nas! Zostawiłeś nas, choć wiedziałeś, że to wszystko tak się skończy!
- Nie! Nie wiedziałem, że będzie tak źle - wzdycha, przeczesuje włosy palcami.
- To po co, po co do jasnej cholery wysłałeś mi tego SMSa? Czy nić uczucia kiedyś nas łącząca zaowocowała tym, że mnie chciałeś oszczędzić jako jedyną? Ale patrzeć na trupy naszych... moich przyjaciół już dałeś?
- Walka po między naszymi szkołami była bez sensu, więc postanowiliśmy wyeliminować tych, którzy nie będą chcieli przejść do naszej. Ja wiedziałem, że ty się nie zdecydujesz, więc...
- Więc manipulowałeś mną, żebym poszła tam gdzie chcesz, pozornie dla mojego bezpieczeństwa. Ale Twoi mnie odszukają, odszukają i zabiją. Przecież wiedzą, że dopóki ostatnia osoba z Hidekrii nie umarła lub nie zdradziła, nasza szkoła i magia będzie trwać - szepcze dramatycznym tonem, jakże niepasującym do jej myśli, które krążą po głowie. Ich treść jest jednoznaczna: wróć do mnie, przeproś, przyrzeknij, że to nie była twoja wina!
- Dlatego uciekniesz, a ja Ci w tym pomogę - mówi sucho i spokojnie. Jego srebrny sygnet, przez który zwykł przeprowadzać energię podczas rzucania zaklęcia, niebezpiecznie lśni.
- Nie zabierzesz mnie nigdzie! - krzyczy, gwałtownie odskakując od chłopaka - rozumiesz, nigdzie!
Tym razem jej pierścionek ze szmaragdem błyszczy, tak samo jak oczy. Wygląda pięknie i niebezpiecznie za razem.
- Myślę, że się mylisz. Choćbym musiał do tego użyć siły, zapewnię Ci bezpieczeństwo...
- Odwal się ode mnie, rozumiesz?! Przyczyniłeś się do śmierci wszystkich bliskich mi osób, zostałam sama w tym porąbanym świecie! - wrzeszczy wciągając w te słowa jak najwięcej energii. Brązowe włosy rozplątują się z misternego uczesania, wirują poruszane przez niewyczuwalne podmuchy wiatru. Oczy straciły konkretny wyraz, błyszczą teraz tak samo jak szmaragdowy pierścionek.
- Nie wszystkie bliskie Ci osoby zginęły...
- Chodzi o Ciebie? Twoja dusza już dawno zginęła, tak samo jak ten, kogo kochałam. On już nie żył, odkąd zdradził mnie i naszą szkołę...

***

Wracam dobrze znaną drogą,
Lecz nie do takich samych miejsc
Bo wszystko się zmienia...

Sylwia Grzeszczak



Idzie dobrze znaną ścieżką. Las wygląda równie mrocznie co zawsze. Jedynie pełnia nadaje temu miejscu jeszcze bardziej złowieszczy charakter. Dziewczyna jednak nie przejmuje się ani księżycem, ani lasem. Myśli nad zaklęciem, bardzo trudnym do wykonania, lecz możliwym. Śmierć. Wszyscy oprócz Niego muszą ponieść śmierć. Bo Jego mimo błagań umysłu, nie może zabić. Energia słucha się jedynie podświadomości, a olewa zdrowy rozsądek. Jej podświadomość nigdy nie przyjęła, że był zdrajcą i winnym.
Dochodzi wreszcie do najstarszego drzewa. To tutaj musi się zdecydować. Zdejmuje z palca pierścionek ze szmaragdem, który lśni i posłusznie unosi się nad jej dłonią. Wyszeptuje do niego bardzo długo zaklęcie. Po chwili opuszcza dłoń, a pierścionek ulatuje w powietrze. Dokładnie tam, gdzie mu nakazała.
Ostatnim co widzi jest blask Jego szkoły w magicznym płomieniu. Ostatnim, co robi jest wykrzywienie ust szerokim, bestialskim uśmiechu. Bo później widzi tylko ciemność i nie robi już nic. Przecież w zaklęciu nie mówiła o tym, aby oszczędzić siebie.

***

Idzie dobrze znaną ścieżką, na środek lasu, do najstarszego drzewa. Stopy same kierują go wśród korzeni, gałęzi i kamieni. Jest na prawdę mrocznie, lecz on się tym nie przejmuje. Musi przemyśleć zaklęcie, teoretycznie łatwe do wykonania, lecz nigdy go nie próbował. Nie będą przecież popełniali samobójstwa na zajęciach. Przeszkadza mu jedynie sygnet, który mogą wykorzystać w przyszłości, a nawet mogą wyczytać z niego jego uczucia, co zniesławiłoby jego rodzinę. Jej rodzinę także.
Sygnet musi zniknąć, choć na razie unosi się nad jego ręką, lśniąc przyjaźnie. Chłopak szepcze do niego długo zaklęcie, aż w końcu, nad jego ręką nic się nie unosi. Ostatnią rzeczą, którą widzi, jest błysk światła. Ostatnią rzeczą, którą robi jest dotknięcie pnia starego drzewa. Bo później widzi tylko ciemność i nie robi już nic.

***

Szkoda, że Twoja miłość okazała się tak niewierną.
Szkoda, że nie przeżyję,
Nie zobaczę tego, co było przede mną.
Byłam tu tylko po to, byś był ze mną.

Jula

Policjanci i strażacy rzadko zaglądali w okolice magicznych szkół. Nie wiadomo czy ze względu na szacunek dla czarodziejów, czy też strach. Jednak, gdy tylko zauważono, że jedna ze placówek płonie, biedni funkcjonariusze musieli się przemóc i pomóc. Budynek spłonął doszczętnie, mimo dzielnej akcji ratunkowej, co jeszcze bardziej przeraziło młodych strażaków oraz ich kolegów z policji. A musieli zajrzeć jeszcze do drugiej szkoły, znajdującej się przecież bardzo blisko. Tam zastano same trupy, ale nie było śladów krwi, czy (co później odkryli patolodzy) trucizny w ciałach. Rodziny nie przybyły po trupy swoich bliskich, którzy najczęściej byli im zabierani już w wieku 13 lat, jeżeli tylko posiadali predyspozycje. Rodzice wyrzekali się ich względem prawa i obyczaju, co przysporzyło problemów państwu, bo pochować nagle około trzystu osób nie jest prosto! Urzędnicy byli niezwykle zadowoleni z tego faktu, że razem z pierwszą szkołą spaliły się wszystkie szczątki ludzkie, a jedynymi wskaźnikami tego ile osób zginęło, były odnalezione w popiołach sygnety oraz pierścienie. Zaoszczędzili na miejscach na cmentarzach, a do tego biedna, bezpańska biżuteria musiała znaleźć nowego właściciela. Skwapliwie wysłano ludzi, żeby pozbierano pierścienie (jedynie z szlachetnymi kamieniami!), dopóki nie dobiorą się do niej złodzieje lub inna hołota. Czarodzieje ich nie obchodzili, bo przecież to nie byli ludzie! Krążyły o nich plotki, od tego, że zyskują magiczne moce pijąc krew lub zabijając młode wiewiórki, z których ogonów warzyli mikstury. Ludzie mieszkający w okolicy byli niezwykle zabobonni i nie chcieli przyjąć, że to już XXI wiek, a magia jest na porządku dziennym.

***

Młody funkcjonariusz policji wraz z kolegą wracali z niespalonej szkoły. Rozmawiali o tym, co zrobią po służbie, nadużywając słów niegodnych nawet młodzieży. Las jednak wydawał się im okropnym miejscem, więc wyklęcie go na wszystkie możliwe sposoby nie było takie złe. Przynajmniej nie przyznawali, jak bardzo się boją, bo w końcu jak można przy koledze po studiach mówić o 'dziwnie wykrzywionych gałęziach', to jest przecież dla dzieciarni! W pewnym momencie, potykając się o korzenie wyszli na względnie wolną, choć nadal mroczną przestrzeń. Na środku stało drzewo, zasłaniając niebo milionami gałęzi. Pień miało nadzwyczaj gruby, spróchniały i dziwne, że w ogóle jeszcze się trzymało. Jednak nie dane było dwóm policjantom przejmować się przyrodą, bowiem pod drzewem leżała cudnej urody dziewczyna. Podbiegli do niej z pomieszaniem strachu i podniecenia. Sprawdzili, czy oddycha. Nie oddychała, nie miała pulsu ani pierścionka na palcu. Po chwili zawiedzeni policjanci rozejrzeli się, po drugiej stronie drzewa znaleźli ciało chłopaka. Również nie żył. Również nie miał sygnetu.
- Co tutaj do cholery się dzieje?! Przez przypadek zabiło ich to samo zaklęcie, co tamtych, bo zrobili sobie schadzkę w miejscu, gdzie nikt normalny nie przychodzi? - zapytał z frustracją jeden z funkcjonariuszy, wystukując SMS do szefa.
- To chyba nie to... - drugi z nich wskazał ponad ich głowy, na pień spróchniałego drzewa. Na dwóch drobnych gałązkach wisiały pierścionek ze szmaragdem oraz srebrny sygnet, a obok nich zostało wyryte hasło:
Tu leżą wasi mordercy, ofiary systemu, pogromcy systemu. Miłość między czarodziejami musi skończyć się źle.


2 komentarze:

  1. Jesteście zaj***te!!
    Time przestań przeklinać!
    Zamiast wymyślać przyznaj, że są Ticci
    Dobra są uciszysz się?
    Nie

    Jesteście genialne! Nie zwracejcie uwagi na te dwie! Są szajbnięte!! Zazdroszczę takich pomysłów!! Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo, dziewczyny. Świetna robota. Zyskałyście właśnie kolejną czytelniczkę.

    OdpowiedzUsuń